Ta częściowa możliwość spojrzenia na otoczenie i na siebie oczami człowieka chorego psychicznie powinna osłabić mur, jakim człowiek zdrowy odgrodził się od chorych, jako od istot dziwnych, niezrozumiałych, groźnych, a przede wszystkim zupełnie innych. To poczucie inności jest zresztą usprawiedliwione, aczkolwiek często niewłaściwie interpretowane. Gała ta książka stara się wykazać, że człowiek zdrowy, chociaż doznania jego nieraz przypominają objawy psychopatologiczne, nie jest przez to ani „trochę chory” ani chorobą zagrożony. A jednak, mimo odrębności świata psychozy, nie powinniśmy odsuwać się od psychicznie chorych, do czego w poczuciu egoistycznej wyższości i przesadnego lęku skłaniamy się nieraz.
Powyższe uwagi nie podważają oczywistego faktu, że niektórzy chorzy muszą być umieszczani w szpitalach psychiatrycznych, których liczba łóżek ciągle jeszcze znacznie ustępuje potrzebom określanym przez liczbę zachorowań. Leczenie w warunkach szpitalnych, w szeregu przypadków chorób psychicznych, jest wręcz nieodzowne. Chory potrzebuje opieki, ale zarazem choroba odsuwa go od ludzi. Otoczenie ukazuje mu się w sposób spaczony i często wrogi. Mimo leczenia i znacznej poprawy poczucie pewnej izolacji może pozostać. Toteż od dawna ruch higieny psychicznej stara się upowszechnić przekonanie, że człowiek, który przebył chorobę psychiczną, a nawet przejawia pewne trwałe nieprawidłowości, może i powinien przebywać między ludźmi zdrowymi, włączając się do życia społecznego. Ale w tym trzeba dawnemu pacjentowi pomóc. Tymczasem codzienna rzeczywistość wystawia nam złe świadectwo: nieufność i podejrzliwość wobec człowieka, który przebył chorobę psychiczną – lub bodaj leczył się w szpitalu psychiatrycznym – jest poważnym urazem psychicznym wymierzanym przez zdrowych, tym którzy zdrowie z trudem odzyskują. Okazujemy czasem nie tylko nieufność i podejrzliwość, miast mądrej i dyskretnej opieki, ale również bezduszną ciekawość, jak to też dawny pacjent daje sobie radę i czy nie znać po nim choroby…
Jednym z przejawów najczęstszej choroby psychicznej, jaką jest schizofrenia, bywa nierzadko autystyczne oddalenie od innych. Otóż człowiek zdrowy, bezwiednie lub świadomie, izolację tę nieraz pogłębia budując we własnym umyśle i w wyobraźni innych fałszywy obraz człowieka psychicznie chorego. Nie chodzi o to by przymykać oczy na biologiczne przyczyny szeregu chorób psychicznych i nie podejmować leczenia farmakologicznego wówczas, gdy chory tego najbardziej potrzebuje. Nie należy również przedwcześnie przerywać leczenia podtrzymującego, czym można choremu wyrządzić tylko krzywdę. Rzecz dotyczy innego zagadnienia, a mianowicie by swoim postępowaniem nie współdziałać z chorobą w pogłębianiu autystycznej izolacji, właściwej zresztą nie tylko schizofrenii. Ciągle jeszcze czynimy zbyt mało, żeby pomóc człowiekowi, który ma za sobą trudny okres psychicznego cierpienia, a przed sobą niełatwe zadanie włączenia się do aktywnego życia.
Leave a reply